czwartek, 20 lipca 2017

Skunk - Doubleblind [2017]



Doubleblind to pierwszy album amerykańskiej formacji Skunk. Debiutanci? No raczej nie. Patrząc na panów, debiuty muzyczne mają już dawno za sobą. To grupa doświadczonych gości, którzy zapewne w niejednej formacji wcześniej grali. Ale to tylko moje domysły, bo znalezienie jakichkolwiek informacji o ich muzycznej przeszłości z perspektywy gościa piszącego o muzyce gdzieś na drugim końcu świata graniczy z cudem. Skupmy się zatem na faktach. Dwa lata temu wydali swoje demo Heavy Rock from Elder Times, na którym znalazło się sześć numerów. Cztery z nich zespół nagrał ponownie, dodał cztery kolejne i mamy album Doubleblind.

Okładka, a także tytuły niektórych utworów – Devil Weed, Wizard Bong i Black Hash – czy w końcu sama nazwa zespołu dość mocno sugerują, z jaką muzyką będziemy tu mieli do czynienia. Doubleblind to 38 minut przesiąkniętego klimatem lat 70. stonerowo-hardrockowego grania z mocnym posmakiem bluesa, desert rocka czy nawet psychodelii. Zaczynają od razu dynamicznie w Forest Nymph. Ostry riff, dobry rytm, klasyczne hardrockowe brzmienie i charakterystyczny, wysoki wokal Johna McKelvy’ego. Głos od razu skojarzył mi się z wokalistą grupy La Chinga i to wrażenie nie opuszcza mnie przez cały czas trwania albumu. Dwie gitary tną aż miło, a sekcja rytmiczna sprawnie łączy obowiązki trzymania wszystkiego w ryzach z luzem w grze. Kapitalnie słucha się utworu tytułowego – dość wolne tempo, ale z mocnym rytmem, klimat mocno sabbathowy i chwytliwy, choć prosty (a może jedno wynika z drugiego?) refren. Jest i cowbell! Obowiązkowy element brzmienia lat 70. pojawia się w Mountain Child – następnym nieco wolniejszym numerze. Kolejny punkt „odhaczony”. Jednym z najmocniejszych momentów albumu jest według mnie Harvest Queen – dynamiczny, cholernie zeppelinowski numer, który natychmiast stawia na nogi. To naprawdę brzmi momentami niemal jak jakaś alternatywna wersja Black Dog, choć podwójna partia gitar sprawia, że całość zmierza w drugiej fazie raczej w stronę Allmanów czy Skynyrd. Refren Black Hash też natychmiast wpada w ucho i nie chce wyjść z głowy. Ciekawie wypada też Wizard Bong – długie instrumentalne wprowadzenie, a potem przejście w spokojniejsze rejony, gdy pojawia się wokal. Faktycznie mocno narkotyczne, dość mroczne, zahaczające o doom rocka klimaty, choć bez przytłaczania ścianą niskich dźwięków.

Muzyka zawarta na Doubleblind nie jest w żadnym razie odkrywcza. Wszystkie te elementy brzmienia Skunk już oczywiście słyszeliśmy, czy to w hard rocku i blues-rocku lat 70., czy w stoner rocku ostatnich dekad, a nawet na rockowej scenie Seattle wczesnych lat 90. Ale wyszedł panom naprawdę smaczny koktajl, mieszanka może nie wybuchowa, ale na pewno bardzo przyjemna w odbiorze. To muzyka, która znakomicie nada się choćby do samochodu w te letnie, upalne dni, bo kojarzy się mocno właśnie z letnim, upalnym klimatem Kalifornii. Skunk połączyli ciężar i dynamikę z przebojowością i przystępnością. Skorzystali z gotowych wzorców, ale z pewnością nie spartaczyli nic w prastarych (no dobrze, w najlepszym razie niespełna pięćdziesięcioletnich) recepturach i za to choćby warto z tą płytą się zapoznać.


1. Forest Nymph (4:26)
2. Doubleblind (4:21)
3. Mountain Child (4:49)
4. Harvest Queen (4:30)
5. Wizard Bong (6:39)
6. Black Hash (4:44)
7. Devil Weed (3:58)
8. Waitin' Round on You (4:30)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz